Jerzmanowice-Przeginia
Początek okupacji niemieckiej

      W piątek 1 września 1939 r. na Polskę uderzyły wojska hitlerowskie, rozpoczynając tym samym II wojnę światową. Jak wspomina Jan Roś -  „kiedy mieszkańcy Przegini i Zedermana przekazywali sobie tę tragiczną wiadomości, wtedy od strony Kątów, późniejszego Kogutka nadleciały 3 bombowce niemieckie, które zmierzając na Kraków ostrzelały okoliczną ludność. Wkrótce po tym pojawili się pierwsi uciekinierzy. Szli od Oświęcimia, Trzebini, Szczakowej i Chrzanowa. Po nich od strony Zawady pojawiły się następne grupy. Szli pieszo, jechali rowerami, ciągnęli wózki z dziećmi, nieliczni jechali furmankami, niektórzy pędzili nawet bydło. Wlekli ze sobą pierzyny, różne domowe sprzęty i wszystko to, co było dla nich cenne. Taka masowa ucieczka trwała przez kilka dni. W dniu 3 września przez wieś, dawnym królewskim gościńcem w kierunku Krakowa przemieszczali się polscy artylerzyści i inne rozbite jednostki polskie. Dzień później dotarła do wsi wiadomość, że Niemcy są w Pilicy i posuwają się szybko w kierunku południowo-wschodnim. Wobec tej informacji większość uciekinierów zgromadzonych w chłopskich zagrodach rezygnowała dalszej ucieczki. Ludzie opowiadali z przerażeniem o okropnych morderstwach dokonywanych przez niemieckich żołnierzy. Wszyscy byli tym wystraszeni.
    Wspomniane przez Rosia  jednostki polskie, to zapewne oddziały 22 Górskiej Dywizji Piechoty, która wchodziła w skład armii „Kraków”. Dywizja ta zajmowała pozycje obronne w rejonie Olkusza, ale pod naporem wojsk niemieckich zmuszona została do odwrotu, który miał miejsce w nocy z 4 na 5 września. W tym miejscu należy wspomnieć, że prawdopodobnie oddział tej dywizji w nocy 5 września idąc od Zawady zatrzymał się w lesie „Jaśkówek”, od strony Przegini. W tym lesie żołnierze okopali się w celu podjęcia walki z nadciągającymi od południa siłami wroga, które znajdowały się już niedaleko.  Nad ranem 5 września spod Alwerni wyruszyła niemiecka kolumna Lubbego która miała zadanie poprzez Zalas, Rudawę i Bębło osiągnąć rejon na południe od Słomnik. W tym samym czasie z rejonu Bolęcina wyruszyła kolumna płk  Degenera. Zadaniem tej kolumny było poprzez Krzeszowice, Racławice, Przeginię i Skałę także osiągnąć rejon Słomnik.

Jak podają wojskowe źródła niemieckie „...kolumny posuwały się bardzo powoli z powodu napotkania licznych zatorów, niesłychanie złych dróg oraz potyczek z nieprzyjacielem -  obok Zalasu i na południe od Rudawy (kolumna Lubbego) i przy Krzeszowicach (kolumna Degenera). Po przejściu drogi Krzeszowice-Kraków problemy drogowe jeszcze bardziej się powiększyły. Liczne zasieki, głębokie i wąskie  piaszczyste drogi, strome podjazdy i wszechobecny pył czyniły marsz niezwykle uciążliwym. Wynikiem [tego] było kumulowanie się pojazdów na drodze i trudne do usunięcia korki. W Krzeszowicach powstał olbrzymi korek spowodowany skrzyżowaniem się naszego ruchu z ruchem 8 dywizji piechoty. Dopiero osobista interwencja dowódcy dywizji spowodowała usunięcie zamieszania i od godz. 1430 ruch odbywał się już normalnie. Ponieważ straż przednia kolumny Degenera, która powinna podążać przez Racławice, Przeginię do Skały, skutkiem trudności drogowych ledwo się poruszała, dowódca dywizji nakazał skierowanie głównych sił [w tym 15 pułku pancernego, sztabu dywizji i 77 oddziału rozpoznawczego] przez Olkusz do Skały. Wieczorem doszło do potyczek z nieprzyjacielem obok Bębła (kolumna Lubbego), Skały (8 oddział rozpoznawczy) i Przegini (kolumna Degenara). W nocy z 5 na 6 września nasze oddziały osiągnęły następujące rejony: Kolumna Lubbego - Bębło; kolumna Degenera i 8 oddział rozpoznawczy Nową Wieś, [chodzi tu o Wielką Wieś] 2 km na wschód od Skały; 15 pułk pancerny, 77 oddział rozpoznawczy i sztab dywizji – Sułoszową”.  
Do powyższego  opisu należy dodać, że grupa marszowa  pułkownika Degenera, która  przemieszczała się przez Racławice i  Przeginię składała się z 14 pułku strzelców; I Batalionu 31 pułku czołgów; II Dywizjonu 116 pułku artylerii zmotoryzowanej]. Wojska te wchodziły w skład 5 Dywizji Pancernej, dowodzonej przez gen. Vietingoffa. Wobec takiego rozwoju wydarzeń i przewagi wroga, ukryta w „Jaśkówkach” jednostka polska nie podjęła walki. Oddział uległ rozwiązaniu. O liczebności wojsk hitlerowskich, jakie przemieszczały się przez Racławice-Przeginie, świadczy fakt, że szły one  przez  dwa dni i dwie noce. .
     Kiedy 5 września do Przegini wkroczyli niemieccy żołnierze niektórzy mieszkańcy wioski witali ich kwiatami, sądząc, że są to sojusznicy – Anglicy i Francuzi. Takie przypadki były też w Racławicach i innych miejscowościach. Według Józefa Domagały z Mysłowic, byłego żołnierza Armii Krajowej, takie zachowanie się ludności  było wynikiem celowego, zorganizowanego  działania  dywersantów niemieckich. Oni to będąc w tłumie uchodźców umacniali nastroje panicznej ucieczki i rozpowiadali nieprawdziwe wiadomości, o tym, że idą za nimi wojska angielskie i francuskie.
    W wspomnieniach niemieckiego żołnierza z 77 oddziału  rozpoznawczego znajdują informacje o takim nietypowym zachowaniu się ludności. Są także przedstawione trudności komunikacyjne, z jakimi borykały się wojska hitlerowskie przemieszczające się przez okoliczne wioski. Pod datą 5 września autor wspomnień zanotował  „...podążamy w góry, które coraz bardziej nas otaczają. Wąskie i grząskie drogi trudne lub niemożliwe do przebycia prowadzą nas do nieopisanie brudnych galicyjskich wsi. Gęsty kurz we wszystkich kolorach, od białości do nieprzejrzystej cegielnianej czerwieni utrudnia widoczność. Jazda nocą staje się męką. W tym krajobrazie pokazuje się, co wszystkich napawa zdziwieniem, łatwowierność i spontaniczność polskiej ludności. Sztab naszej 14 dywizji piechoty w jednej z takich wsi był przyjęty niezwykle uroczyście. Na nasze pojazdy rzucano ciągle wiązanki kwiatów a kieszenie były pełne owoców. W pewnym momencie kierowca jednego z transporterów w podzięce rozwinął flagę  [ze swastyką i zaczął nią powiewać. Kiedy to zobaczono], kwiaty rzucono na ziemię, a mężczyźni i kobiety rozbiegli się do swych domów z krzykiem. Biedacy wzięli nas za Anglików.  Na drogach widziało się długie kolumny uciekinierów. W czasie naszego przejazdu chłopi stali w polu bezradnie ze swoimi zaprzęgami. Na wozach widziało się ubogi dobytek i płaczące kobiety ze swymi dziećmi. Krzeszowice, Olkusz, Sułoszowa [przez] które przejeżdżaliśmy były w dużej części wyludnione. Świnie i gęsi wałęsały się wszędzie między domami. Po prawej i lewej stronie drogi widoczne były skaliste góry. Tutaj Galicja jest przepiękna. Trudno sobie wyobrazić, co stało by się gdyby na naszą wypełnioną pojazdami drogę z tych gór otwarto ogień z karabinów maszynowych. Na szczęście do tego nie doszło. Kilka kilometrów przed nami jest paląca się Skała. Wzbijające się płomienie oświetlają ciągnące się na wschód kolumny swoim niespokojnym światłem”. .
    Powróćmy jeszcze do 5 września, by wspomnieć, że kiedy przed domem Józefa Mirka w Przegini zatrzymały się pierwsze wozy pancerne, to z jednego z nich wyszło dwóch żołnierzy i oddało strzały do dwudziestoletniego  głuchoniemego chłopaka z rodziny Rosiów. Była to pierwsza ofiara hitlerowskiego terroru w Przegini. Kiedy wojska hitlerowskie napadły na Polskę, to obronie Ojczyzny stanęło także wielu przegińskich chłopów, będących w szeregach wojska polskiego. Niestety dokładne ustalenie ich liczby nie jest możliwe. Znamy natomiast nazwiska, tych żołnierzy, którzy polegli we wrześniu 1939  r. Byli to: Tadeusz Glanowski, Stanisław Rogóż, Władysław Pęgiel, Marian Skotniczny i Bartłomiej Syguła. (K. Tomczyk, Dzieje wsi i parafii Przeginia, Kraków 2008, s. 139-142).

 
Józef Pogan – literat z Jerzmanowic i Będkowic

 pogan Mija 25 lat od śmierci Józefa Pogana członka Związku  Literatów Polskich, któremu zawdzięczamy opis dziejów Jerzmanowic i Będkowic w początkach XX wieku. Autor powieści „Ugory” i „Na głodnym zagonie” urodził się 30 stycznia 1905 r. w Jerzmanowicach. Jego rodzice posiadali 6 morgowe gospodarstwo i mimo pracowitości żyli ubogo, jak zdecydowana większość mieszkańców wsi.  Z jego wspomnień wynika, że pierwsze buty otrzymał dopiero gdzieś około ósmego roku życia. Cała liczna rodzina musiała się pomieścić w jednej izbie i taki standard życia panował w zaborze rosyjskim, ale gdy miał 9 lat  zaborca rosyjski został zastąpiony austriackim, co ze względu tocząca się pierwszą wojnę światową nastąpiło jeszcze większe pogorszenie losu wszystkich mieszkańców.


Młodość i edukacja

 W dzieciństwie słuchał opowieści starszych ludzi o rozgromieniu powstańców na Zamku w Pieskowej Skale w 1863 r., gdy jego pradziadek był karbowym we dworze. Gdy miał 11 lat, rodzice zapisali go w 1916 r. do prywatnej szkoły prowadzonej przez Andrzeja Derejskiego, gdzie wraz ze starszym bratem rozpoczął naukę na wspólnym elementarzu. W tej szkole panowała bardzo ostra dyscyplina i uczniowie w celu uniknięcia bicia w „łapę” aż do zapuchnięcia dłoni pilnie się uczyli i kłaniali w pas nauczycielowi. Dopiero po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 r. w Jerzmanowicach powstała czteroklasowa  szkoła rządowa, w której Józef Pogan rozpoczął naukę od III klasy. Czwartego oddziału już jednak nie ukończył, ponieważ rodzice uznali, że skoro już potrafi czytać książeczkę do nabożeństwa to jego wiedza jest wystarczająca, a matka powtarzała, że „kto się zna na piśmie to się najpierw do piekła wciśnie”

Wolnego czasu nie miał jednak za wiele, ponieważ ciążyły na nim różne prace w gospodarstwie rodzinnym i był jeszcze wysyłany do pracy u zamożniejszych gospodarzy. Na odpoczynek mógł liczyć tylko podczas 1,5 km. „spaceru” z bydłem na pastwisko przy granicy Czubrowic. Pasąc krowy na ugorze miał czas na czytanie książki lub uczestnictwo w wojnie na kamienie z Czubrowiakami. Takie potyczki trwały całe lato i nasilały się w dni świąteczne, którym towarzyszyły okrzyki i wyzwiska: „Czubrowioki -olejorze !”, a w odpowiedzi było słychać „Wierzbonowioki -korpielorze !”


 Samodzielność

Po śmierci ojca starszy brat wyjechał do pracy w kopalni węgla w Zagłębiu Dąbrowskim i wówczas Józef przejął wszelkie obowiązki gospodarskie. Jednak po dwóch latach został zwolniony z powodu kryzysu gospodarczego i powrócił do domu, przejął sądownie gospodarstwo i spłacił Józefa, który po roku dorywczych prac  ożenił się z panną w Będkowicach, posiadającą 1,5 morgi pola i chatę na placu gromadzkim, gdzie przebywał przez 18 lat do r. 1945.

Tu rozpoczął się jeszcze biedniejszy okres jego życia. Całe ich gospodarstwo składało się z dwóch kóz, kilku gęsi i kur, z którymi często musieli uciekać w pole , aby uniknąć ich zajęcia przez sekwestratora za zaległości podatkowe. Józef Pogan ustawicznie poszukiwał pracy przy robotach rolnych, zarabiając latem 1 zł. za dniówkę, a 80 gr. zimą [krótsza dniówka od rana do wieczora], za co można było kupić 1 kg. cukru.

Mimo tak trudnej sytuacji życiowej zawsze znajdował czas na czytanie książek i działalność społeczną. Został prezesem Koła Młodzieży  Wiejskiej „Siew”, zorganizował amatorskie koło teatralne, został wybrany sekretarzem miejscowej OSP  w Będkowicach. Sam nauczył się mierzenia gruntów i zaczął zarabiać jako geodeta.

Bardzo duży wpływ na jego dalsze losy miało sprowadzenie się do Doliny Będkowskiej państwa Rościszewskich, którzy w latach 1932-33 zbudowali duży dom, nazwany „Szaniec”. Inżynier rolnik Lech Marian Rościszewski był wachmistrzem 3 szwadronu 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich, syn Marceliny , pierwszej Polki , która ukończyła  paryską Sorbonę.

Jego żona Janina sanitariuszka frontowa w czasie wojny z polsko-bolszewickiej , którą Piłsudski  odznaczył Krzyżem Walecznych  w 1922 r. wydała własną książkę. Zaciekawiony jej treścią  i zachęcony przez Rościszewskich, po wysłuchaniu wskazówek merytorycznych Józef Pogan rozpoczął pisanie własnej powieści. Szło mu to bardzo opornie. Dużo łatwiej natomiast poszło mu napisanie kilku wierszy, które zostały opublikowane  m.in. w „Życiu Strażackim” i „Chłopskiej Prawdzie”.

 Pierwsza powieść

 W 1940 r. rozpoczął pisanie powieści „Ugory”, co wzbudziło zdziwienie w całej wsi, bo jeszcze takiego dziwaka nie widzieli, który całymi dniami ślęczy nad zeszytem z ołówkiem.

 Mimo trudności postanowił opisać codzienne życie wsi w ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej. Pierwszą korektorką jego dzieła była J. Rościszewska, która oprócz pochwał  za treść i język dała krytyczne uwagi za chropowaty styl, wręczając mu jednocześnie 200 zł. zaliczki  przyszłego honorarium. Za zarobione pieniądze Józef Pogan mógł sobie kupić m.in. koszulę i spodnie, co wzbudziło sensację u sąsiadów, którzy nie znali pochodzenia tych funduszy. Dla uniknięcia donosu do władz okupacyjnych wystawił bratu fikcyjny weksel dłużny na kwotę 300 zł. Po solidnej korekcie państwo Rościszewscy wysłali książkę do tajnego wydawnictwa.

Dalsza jego twórczość powstała w czasach nasilającego się terroru hitlerowskiego [pacyfikacje  wsi Łazy i Radwanowic, rozstrzelanie Żydów z Będkowic w Skale, którym pomagał się ukrywać]. Po zakończeniu wojny Józef Pogan zgłosił się do Związku Literatów Polskich w Krakowie, gdzie został przyjęty na członka przez prezesa tutejszego oddziału doktora Kazimierza Wykę. W 1945 r. przeprowadził się na Śląsk i zamieszkał w Halembie, obecnie dzielnica Rudy Śląskiej, a w 1951 r. osiedlił się w Katowicach, gdzie zmarł  14 marca 1988 r. Pochowany jest na Cmentarzu Komunalnym przy ul. Murckowskiej 9 [kwatera 2, rząd 8, miejsce 16].

 Zakończenie

Na szczególne wyróżnienie zasługuje powieść „Na głodnym zagonie”, w której są opisane losy poszczególnych rodzin i osób z Jerzmaowic :Habdasów, Mrozowskich, Szlachtów, Filipków, Gadaców,  Derejskich, Kurków, Sewerynów, Kozłów,  Odrobinów i innych, natomiast z Będkowic: Nowara, Mitka, Jarosz, Kanarek, Derwisz, Mirek, Półtorak, Czapla, Papiz, Cielecki, Brandys, Bińczycki, Gąska i inni. Na Śląsku w swych artykułach prasowych często opisywał zdarzenia z Jerzmanowic, Łaz, Szklar, Będkowic. Był przedstawiany jako chłop samouk z Będkowic k. Ojcowa. Ta powieść została wydana nakładem 30400 egz., ale nie w każdej bibliotece jest dostępna, w Jerzmanowicach, w Powiatowej i Gminnej Bibliotece jest osiągalna.

Zygmunt Krzystanek

 
Kilka słów o potyczce pod Szklarami

Dokładnie 150 lat temu, 5 kwietnia 1863 r. miała  miejsce pod Szklarami, jedna z wielu potyczek stoczonych pomiędzy powstańcami a wojskiem rosyjskim.  W kilku zdaniach postaram się Czytelnikom przybliżyć fakty związane z tym wydarzeniem.

Początek powstania
Powstanie styczniowe, najdłuższe i najkrwawsze z polskich zrywów niepodległościowych, skierowanych przeciwko Rosji rozpoczęło się 22 stycznia 1863 r. i trwało do wiosny 1864 r. Powstanie było planowane na wiosnę 1863 r. Chcąc nie dopuścić do jego wybuchu władze rosyjskie zarządziły tzw. brankę, czyli masowy pobór młodzieży polskiej do armii  rosyjskiej. To spowodowało, że powstanie zostało przyspieszone. Na terenie ziemi olkuskiej działania zbrojne rozpoczęły się już w pierwszych dniach lutego 1863 r. Powstańcy w krótkim czasie zajęli obszar obejmujący Zagłębie po Myszków i ziemię  - olkuską po Wolbrom i Pilicę oraz część miechowskiej po Słomniki. Niestety, po początkowych sukcesach, sytuacja powstańców znacznie się pogorszyła. Na skutek klęski pod Miechowem (17 lutego) wojska rosyjskie zajęły wyzwolony zakątek kraju. Na pomoc powstańcom przez granicę zaboru rosyjskiego przedzierały się liczne oddziały ochotnicze, rekrutujące się zaboru austriackiego. 

Przed potyczką

Jeden z takich oddziałów po opuszczeniu punktu zbornego w Siedlcu, tj. wsi leżącej w pobliżu Krzeszowic, przekroczył granice zaboru austriacko-rosyjskiego  i wieczorem 3 kwietnia, około godziny 10 wieczorem stanął obozem w lesie pod Szklarami. Rano, 4 kwietnia w Wielką Sobotę kilku powstańców udało się do wsi po zaopatrzenie. Tam zostali zaskoczeni obecnością rosyjskich żołnierzy, którzy w Szklarach mieli posterunek graniczny. Doszło do walki, w wyniku której dwóch strażników zdołało zbiec do Olkusza, a dwóch zostało złapanych i wkrótce straconych. Od tego zdarzenia powstańcy byli już pewni, że uciekinierzy sprowadzą tu siły rosyjskie i wkrótce dojdzie do starcia zbrojnego. Z tego powodu zwołano naradę wojenną, która postanowiła, że oddział zwinie obóz o godzinie ósmej wieczorem i uda się w lasy lelowskie. Jednak na godzinę przed wymarszem otrzymano wiadomość, że idą posiłki z Krakowa i dołączą do nich około godziny drugiej w nocy. Wobec takiej informacji rada wojenna postanowiła na nich zaczekać. Ta decyzja spowodowała, że duża część powstańców opuściła oddział, który stopniał z 290 do około 170-180 ludzi.

Potyczka  
Dwaj zbiegli strażnicy po dotarciu do Olkusza przekazali informacje o powstańcach znajdujących się w szklarskim lesie. Moskale (tak zwano rosyjskich żołnierzy}  zjawili się w rejonie przyszłej walki dzień później, tj. 5 kwietnia, rano. Była to Wielka Niedziela. Dowodził nimi książę generał Aleksander Szachowski. Według dowódcy oddziału powstańczego,  płk Józefa Grekowicza,  wojska rosyjskie liczyły około 500 ludzi piechoty i szwadron jazdy. Walka rozpoczęła się około godziny ósmej i  zakończyła się około godziny jedenastej trzydzieści. Niestety zakończyła się rozbiciem oddziału powstańczego. Straty powstańców wynosiły 6 zabitych i 25 rannych, których paru zmarło potem z ran w Krzeszowicach i Krakowie (wg innego źródła poległych powstańców miało być 17).  Po stronie rosyjskiej było około 40 zabitych. Powyższe dane o stratach po obu stronach  trzeba jednak traktować z pewną ostrożnością, bowiem nie ma na ten temat dokładnych danych. Dodać trzeba, że pomimo dzielnej postawy powstańców i odparciu trzech ataków, niestety 17  jeźdźców polskich zbiegło ku granicy już na początku walki, gdzie zostali aresztowani przez patrol austriacki. Pod sam koniec potyczki został aresztowany przez austriacki patrol także płk Grekowicz, który w czasie przegrupowania pozostałych sił powstańczych nieświadomie przekroczył granicę.

 Po walce  
Po rozbiciu oddziału powstańcy wycofali się nad granicę, a następnie  zdążali do Krakowa, gdzie po drodze byli wyłapywani przez patrole austriackie. Poległych i rannych powstańców  zabrano do Krzeszowic. Rannych umieszczono w szpitalu, gdzie byli leczeni przez lekarza Oszackiego, kosztem hrabiego Potockiego. Moskale po walce stanęli obozem w Racławicach, skąd kilkunastu dragonów udało się na rabunek do pobliskiej wsi Gorenice. Kilka dni po potyczce odbyła się rozprawa sądowa, która miała rozstrzygnąć odpowiedzialność dowódcy i jego oficerów za fatalny przebieg walki. Sąd wziął pod uwagę liczne okoliczności łagodzące, tj. uznał waleczność Grekowicza, stwierdzoną przez wszystkich świadków, jego młodość i brak doświadczenia. Mimo, że sąd uznał go za niezdolnego do dowodzenia oddziałem partyzanckim, to stopnia pułkownika go nie pozbawił. Natomiast tych, „którzy nie stawili się w obozie lub zbiegli przed walką uznano raz na zawsze niegodnych noszenia broni w obronie sprawy narodowej”.

Ku pamięci

Zainteresowanych obszerniejszymi  informacjami o  tej potyczce odsyłam do swej  książki „Dzieje wsi i parafii Szklary”. Zapraszam także do odwiedzenia znajdującego się w Szklarach pomnika ku czci Powstańcom Styczniowym 1863 r. wystawionego w 2005 r. dzięki staraniom ówczesnych władz gminy, mieszkańców wioski i sponsorom.Na koniec pragnę przytoczyć słowa  historyka brytyjskiego Normana Davisa: „Naród bez historii błądzi jak człowiek bez pamięci”. Niech te słowa będą dla nas przesłaniem - abyśmy  nie zatracili pamięci o naszej historii, a przez to nie utracili swej tożsamości narodowej. Aby do tego nie doszło, ważna jest znajomość dziejów naszej Ojczyzny.                                                                                                          

Kazimierz Tomczyk

01jpg

 

02jpg

 
150 rocznica najdłuższego powstania w naszych dziejach.

                              

mundur-weterana-powstania-styczniowego

Wstęp.

2013 – rokiem Powstania Styczniowego w Małopolsce – tak postanowił Sejmik Województwa Małopolskiego. Aby godnie uczcić 150 rocznicę jego wybuchu należy  przypomnieć wydarzenia  poprzedzające zachodzące w zaborze rosyjskim.
Otóż w 1840 r. władze carskie wprowadziły na terenie Królestwa Polskiego obowiązkową służbę wojskową, którą Polacy odbywali z reguły w głębi Rosji, w najodleglejszych jej zakątkach. Służba ta trwała 15 do 25 lat. Wciągu kilkudziesięciu lat wcielono do armii ok. 300 tys. Polaków, z których do domu wracał przeważnie co dziesiąty i to najczęściej jako inwalida.
W czasie takiej służby praktycznie nie było z nimi żadnego kontaktu ze względu na odległości i panujący wówczas analfabetyzm. Przykładowa informacja pochodzi z 1868 r., gdy 16 „żołnierek”, czyli żon wcielonych do wojska, z Gminy Sułoszowa, do której należała większa część obecnej Gminy Jerzmanowice – Przeginia,  zwróciła się do władz o informację o losie swoich mężów. Chciały ustalić, czy są jeszcze mężatkami, czy już wdowami, ponieważ od wielu lat nie miały żadnych wiadomości i np. Marianna Król czekała już 28 lat. W podobnym położeniu buła Marianna Bieniowa z Sąspowa i Monika Sołtysik z Gotkowic. W 1881 r. powołano z tej gminy 21 rekrutów, w tym po trzech z Łazów i Jerzmanowic, dwóch z Sąspowa. Również w następnym roku -19 rekrutów, których żegnano jak na ostateczne rozstanie.
Dopiero 1874 r. nastąpiła reforma armii: w wojskach lądowych służbę skrócono do pięciu lat, a w marynarce wojennej do sześciu lat.
Od 1905 r. aż do wybuchu pierwszej wojny światowej z całej gminy służyło 120 żołnierzy. Zachowały się informacje z 1874 r. na temat losu wysłużonych żołnierzy, których na terenie gminy było jedenastu, którzy po długoletniej służbie byli całkowicie wyalienowani ze społeczeństwa. Poza tym, zdymisjonowani żołnierze jeszcze przez pięć lat podlegali mobilizacji i w tym czasie związek małżeński mogli zawierać za zezwoleniem naczelnika powiatu, pomimo że zbliżali się do pięćdziesięciu lat. Kilku z nich posiadało krzyże „za uśmierzenie Czerkiesów”, a Jan Piwowarczyk był kawalerem Krzyża św. Anny za 20 letnią służbę. To było dowodem, że musieli wojować z walecznymi narodami Kaukazu, a wielu z nich walczyło na Krymie, a nawet w Mandżurii. Dodać należy, że koszty poboru rekrutów i ich ubrania, składającego się z kożucha, spodni, butów, onuc i baszników musiała pokryć gmina.

 

Reakcja Polaków na ucisk zaborcy.
Właśnie w styczniu 1863 r. zapowiedziano kolejną, dużą  „brankę” naszej młodzieży.
Rozpacz i dążenie do zemsty na nieprzyjacielu było powodem wybuchu powstania, mimo znikomych szans jego powodzenia. Uczestniczyło w nim około 200 tys. osób, jednak jednocześnie nie więcej niż 30 tys. Z powiatu olkuskiego, do którego należała Gmina Sułoszowa, tylko w czerwcu 1863 r. zbiegło do oddziałów powstańczych 46 osób. Wśród nich był Jan Bieńczyk z Sąspowa, oraz Stanisław Smurzyński, oficjalista z Pieskowej  Skały.
Powstańcy stoczyli ok. 1200 bitew partyzanckich, w których poległo ok. 30 tys. powstańców, około  tysiąca zostało straconych, zesłanych na katorgę 38 tys., natomiast 10 tys. zdołało wyemigrować. Do odzyskania niepodległości, w 1919 r. przeżyło 3644 weteranów, natomiast  70  rocznicę wybuchu powstania czciło ich tylko 365. Jeszcze oddział powstańców uczestniczył w pogrzebie marszałka Józefa Piłsudskiego, a ostatni, Feliks Bartczak  zmarł w 1946 r. Jak bardzo doceniały polskie władze, wraz całym społeczeństwem, bohaterstwo weteranów niech świadczą następujące fakty: w 1919 r. wszyscy zostali awansowani do stopnia podporucznika z dożywotnią pensją, a 1922 r. otrzymali specjalne mundury. Każdemu weteranowi jako pierwsi salutowali wszyscy wojskowi, łącznie z generalicją. Nowe odznaczenie wojskowe, Krzyż Niepodległości z Mieczami zostało ustanowione 29.10.1930 r. dla tych, którzy walczyli z bronią w ręku o niepodległość przed pierwszą wojną światową.
Monitor Polski nr 260/1930 informuje, że ppor. Jan Bieńczyk z Sąspowa otrzymał takie odznaczenie. Jest to więc następna postać historyczna  z Sąspowa, bo pierwszą był w XV wieku vicerektor Akademii Krakowskiej – wybitny teolog Maciej z Sąspowa. W latach 1930-38 nadano takich odznaczeń 1816, w tym 323 pośmiertnie. Warto nadmienić, że również władze rosyjskie doceniły swoich żołnierzy walczących  z powstańcami, nadając 370 tys. medali za stłumienie polskiego buntu [za usmierenie polskogo mjateża].
Dwóch polskich oficerów, biorących udział w bitwie pod Szklarami – również doczekało   się odzyskania niepodległości, a mianowicie: rotmistrz kawalerii narodowej [kapitan] Jan Newlin Mazaraki, który walczył do marca 1864 r. w wielu bitwach, trzykrotnie ranny, dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z 5.05. 1921 r. został udekorowany Krzyżem Virtuti Militari . Urodzony w 1840 r. zmarł 4.05.1922 r. Był autorem pamiętników, dzięki którym znamy przebieg walk, w których brał udział, m.in. pod Szklarami. Następnym oficerem był jego młodszy brat, porucznik pułku jazdy, Aleksander Mazaraki, urodzony w 1842 r. , zmarł w 1920 r.

Zakończenie.
Kończąc, pragnę przytoczyć wiersz potwierdzający partyzancki sposób walki powstańców z wojskiem rosyjskim. Wiersz ten zapamiętał jeszcze ze szkolnych lat kombatant Armii Krajowej ś.p. Władysław Skotniczny ze Szklar, z którym swego czasu dokonywaliśmy oględzin terenu, na którym była stoczona bitwa pod Szklarami.

Co mówili Moskale o powstańcach ?

Ci powstańcy ze wsi boru
Palą ognie wśród wieczoru,
Przekradają się lasami,
Już za nami, ju

ż przed nami.
Mówi Moskal: ej to bieda,
Że się Polak chwycić nie da,
Złapiesz Turka – to go trzymasz,
Tu garść ściśniesz, a nic nie masz.
Rozpędź, pobij, zakuj w dyby,
Już wyrosną ci jak grzyby.
Ci powstańcy ze wsi boru
Palą ognie wśród wieczoru,
Przekradają się lasami,
Już za nami, już przed nami.


                                     Zygmunt Krzystanek

p1030389

p1030391

 
Incydent Jerzmanowicki

Mija właśnie 20 lat od pamiętnego wydarzenia. Nadal pozostaje w naszej pamięci dzień 14 stycznia 1993 r. , czwartek, gdy o godz. 18:57 nastąpiły dwa wybuchy w odstępie 50 sek. na Babiej Skale w Jerzmanowicach. Efektem tych wybuchów było  wyrzucenie ok. 6 ton fragmentów skały na okoliczne budynki w promieniu 150 – 200 metrów. Siłę wybuchu oceniono na ok. 100 kg. trotylu. Zniszczeniu uległy dachy domów i budynków gospodarczych zwrócone w kierunku tego ostańca, rynny, parapety i szyby w oknach.  Jednocześnie w ok 30 domach uległy zniszczeniu urządzenia elektryczne, takie jak lodówki, pralki, telewizory, a nawet żarówki.

Babia Skała znajduje się na działkach nr 965/4, 965/5 i 971, a jej wysokość wynosi 493,5 m. n.p.m. W miejscu wybuchu nie stwierdzono żadnego leja czy krateru, co mogło by sugerować uderzenie meteorytu, składającego się zwykle: 93 % żelaza i 6 % niklu.To niezwykłe zjawisko stało się przedmiotem badań naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczo – Hutniczej, Polskiej Akademii Nauk, Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, oraz specjalistów wojskowych. Wybitni naukowcy, po uwzględnieniu wszelkich zjawisk towarzyszących temu wydarzeniu  sformułowali niestety hipotezy różnych  przyczyn tego wybuchu, a mianowicie:

Mogło to być bardzo silne liniowe wyładowanie atmosferyczne, czyli t. zw. piorun gigantyczny, przed którym nie chronią żadne zabezpieczenia techniczne. Takich wyładowań rejestruje się na całym świecie zaledwie kilka w ciągu roku. Nasuwa się tylko pytanie dlaczego ten piorun nie uderzył w najwyższy ostaniec, czyli Grodzisko [Wyjrzoł], którego wysokość wynosi 512,8 m.n.p.m.

Oprócz  uderzenia pioruna liniowego doszło następnie do uderzenia zagadkowego pioruna kulistego, w którego wnętrzu znajduje się mieszanina różnych gazów. Średnica  tej kuli może wynosić od kilkunastu centymetrów do kilkunastu metrów. Jego eksplozja następuje po zderzeniu z twardym materiałem nie przewodzącym prąd elektryczny.

Piorun liniowy tuż nad ziemią uległ rozdzieleniu: jedna jego część uderzyła w Babia Skałę, a następna w przewody linii energetycznej, co by tłumaczyło dwie eksplozje i zniszczenie urządzeń elektrycznych, w tym zatrzymania zegara elektrycznego o 18:57.

Efekty akustyczne i świetlne towarzyszące temu zjawisku nasunęły sformułowanie hipotezy bolidowej, popartej obserwowanymi błyskami i szumem przypominającym odgłos silników lotniczych. Brak jego szczątków i śladu uderzenia wytłumaczono tym, że mógł to być zbudowany ze związków węgla. Jego wybuch byłby podobny do wybuchu bomby grafitowej, powodującej przepięcia i zwarcia sieci energetycznej.

Możliwość uderzenia fragmentu jądra komety Dunlopa. Możliwość wejścia w atmosferę ziemską zaginionej przed laty planetki Apollo o symbolu 6344 P-L. Dosyć często zbliżają się do naszego globu różne ciała niebieskie, np. teraz 12 grudnia asteroida 4179 Toutatis o średnicy 5,5 km. przeleciała w odległości 7 mil. km., ale za 4 lata znów się pojawi i nigdy nie wiadomo w jakiej odległości. Czyniono również porównania ze słynnym meteorytem tunguskim, oczywiście w odpowiednich proporcjach, gdy 30 czerwca 1908 r. uległo zniszczeniu 2150 km. kwadratowych tajgi, po jego eksplozji 5 do 8 km. nad powierzchnią ziemi. Nieznany eksperyment militarny w czasach, gdy Polska jeszcze nie należała do NATO, co było przedmiotem badań wojska i prokuratury. Temu wydarzeniu został poświęcony zeszyt nr 4  Przeglądu Geograficznego z 1995 r. Mimo usilnych starań nie udało się naukowcom jednoznacznie wyjaśnić charakteru tego zjawiska, w związku z tym przyjęto nazwę „Incydentu Jerzmanowickiego”.
Jest to doskonały przykład jak rzeczywistość nas otaczająca jest bardziej skomplikowana od naszych możliwości poznawczych. Natura wykazała w sposób kpiący niedoskonałość osiągnięć naukowo-technicznych. Może jeszcze warto zauważyć, że po tym wydarzeniu w Jerzmanowicach przyszły na świat w kilku rodzinach trojaczki, które teraz są już osobami dorosłymi. Czy to tylko zbieg okoliczności ?

Na zakończenie należy dodać, że nazwa miejscowości Jerzmanowice wówczas ponownie pojawiła się w terminach naukowych, bo już wcześniej wystąpiła „ Kultura Jerzmanowicka”, gdy w latach 1956 – 63 Waldemar Chmielewski przeprowadził badania archeologiczne w Jaskini Nietoperzowej.
Znalezione kamienne ostrza liściowate obrobione bifacjalnie za pomocą techniki wiórowej w okresie 38 tys. do 30 tys. lat temu, czyli w górnym paleolcie  zostały zaliczone do tej kultury, występującej nie tylko w Polsce, ale również na terenie Anglii, Belgii i Niemiec. Te wydarzenia odnotowane przez świat nauki przyczyniają się do promowania Jerzmanowic i całej Gminy Jerzmanowice-Przeginia i nie powinniśmy o tym zapominać.  

Zygmunt Krzystanek

 

 

20121111672

      Dzisiejszy wygląd Babiej Skały

 

p1030251

                        Listopadowa tęcza dokładnie wskazuje położenie Babiej Skały         

         

p1030195

    Zagadkowa postać pobliskiego ostańca może zna odpowiedź  na to co się  wydarzyło na Babiej Skale ?                          

 
Badania archeologiczne - 1879 r.

W Ojcowie bawił  Grube, pomocnik znanego dyrektora muzeum archeologicznego we Wrocławiu, Roemera i czyni poszukiwania w grocie zwanej Kosiarnia, położonej za Ojcowem, niedaleko Sąspowa. W jerzmanowickiej grocie dr Elsenberg z Warszawy z Grubem znaleźli kilka kości mamuta. (Gazeta Kielecka 1879, R. 10, nr 61).

 
Honorowy Obywatel Gminy

Działo się to przed dziesięcioma laty,16 czerwca 2002 r. na uroczystej sesji wyjazdowej w Racławicach Rady Gminy Jerzmanowice – Przeginia. Ówczesne władze Gminy wręczyły zaszczytny akt nadania tytułu Honorowego Obywatela Gminy Jerzmanowice – Przeginia Bolesławowi Kozubowi, pierwszemu i dotychczas jedynemu w naszej Gminie.W czasie tej uroczystości oprócz władz lokalnych gratulacje przekazał w imieniu Jej Królewskiej Mości Elżbiety II  Konsul Honorowy Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii, podkreślając, że „historia Pana życia jest doskonałą lekcją historii i wzorem patriotycznej postawy”.

W związku z 10 rocznicą tego wydarzenia należy przypomnieć, zwłaszcza młodszemu pokoleniu, kim był Bolesław Kozub. Otóż urodził się 13 sierpnia 1915 r. w Racławicach, czyli w czasach gdy Polska jeszcze nie istniała, gdy była pod zaborami. W 1938 r. został powołany do służby wojskowej w Krakowie. Po wybuchu II wojny światowej brał udział w  kampanii wrześniowej w 1939 r. Gdy oprócz agresji niemieckiej Polskę zaatakował również Związek Radziecki wówczas Bolesław Kozub z bronią przekroczył granicę polsko – węgierską. Dalsze jego losy ilustruje załączona mapka, na której pokazana jest droga lądowa i morska do Wielkiej Brytanii, gdzie jako ochotnik wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych, do Pierwszej Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka. Przeszedł jej cały szlak bojowy. Został Kawalerem Krzyża Walecznych. Jego osoba stanowi cząstkę symbolu ciągłości Państwa Polskiego. Przez 10 lat nie zdejmował munduru, a na czapce zawsze miał orła w koronie i nigdy nie podlegał władzy nazistowskiej i komunistycznej.

03310002

Obecnie jest już jedynym i ostatnim uczestnikiem II wojny światowej w nasze Gminie, a z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć , że i całego Powiatu Krakowskiego. Mieszka  w Edynburgu, ale utrzymuje więź z naszym regionem i każdego roku bywał w Racławicach u swojej rodziny, a w ubiegłym roku sponsorował ze swojej emerytury prace upiększające otoczenie kościoła, który miał 500- lecie istnienia. Z rozmowy telefonicznej przeprowadzonej kilka dni temu wynikało, że z powodu pogorszenia się jego stanu zdrowia [pobyt w szpitalu, problemy ze wzrokiem] jego przyjazd w tym roku jest problematyczny, zwłaszcza gdy się ma 97 lat. Również z tego powodu ograniczeniu uległa jego pasja malowania obrazów, czy gry na fortepianie. W nadesłanym mi utworze p.t. „Zagrajcież mi” wyraża swoją tęsknotę, nostalgię za Ojczyzną, za którą walczył, przelewał krew i narażał swoje życie. Jego uczucie do naszego kraju jest godne do naśladowania.

Nasuwa się pytanie i jednocześnie prośba do Pana Mariusza Mazura o ewentualne muzyczne opracowanie tego utworu. Należało by się spieszyć, bo według słów ks. Jana Twardowskiego „ludzie tak szybko odchodzą”.


                                 

                                                  Zygmunt Krzystanek



 

04030005Zagrajcież mi

 

Zagrajcież mi,
Niech się cofnie ten świat
Do tych dni, do tych lat,
Tych lat minionych.
    
    Zagrajcież mi,
    Niech zadźwięczy mi znowu,
    W tej melodii bez słów,
    Ten czas stracony.

Zagrajcież mi,
Niech usłyszy to świat,
Jaki piękny był nasz kraj,
Za dawnych lat.

    A jeśli nic z przeszłości
    Się nie wróci,
    To niechaj w tej pieśni
    Cała przeszłość się zmieści.

Zagrajcież mi mą piosenkę
Sprzed lat, niech usłyszę

Może ostatni raz,
Zagrajcież mi.


  Bolesław Kozub.

 
Czas ucieka, wieczność czeka

papie 001

 Jak szybko czas ucieka - każdy z nas wie. Mija już 7 lat, kiedy 2 kwietnia 2005 r. zakończył swe ziemskie pielgrzymowanie papież Jan Paweł II, człowiek, który przerósł wszystkie autorytety ówczesnego świata, który stał się fundamentem naszej zbiorowej świadomości narodowej. Jego troska o pokój na świecie, o Polskę, o godność człowieka,  o rodzinę, a przede wszystkim o młode pokolenia - stale dominowała w jego nauczaniu. Kiedy w 1978 r. kardynał Karol Wojtyła został wybrany papieżem, zdawaliśmy sobie sprawę z wielkości tego wydarzenia, ale nikt zapewne nie przypuszczał, że jego pontyfikat będzie przełomowy w dziejach Kościoła i świata, a przede wszystkim naszej ojczyzny. Nikt nie przypuszczał, że nasz rodak będzie jednym z największych papieży wszech czasów, będzie ośmiokrotnie gościł jako pielgrzym w swojej ojczyźnie. Wielu z nas przespało jego pontyfikat. To, co mówił papież nie wszystko do nas docierało, nie wszystko akceptowaliśmy, bo to komplikowało nam życie. Dziś dostrzegamy, co Ojciec św. w swych naukach chciał nam przekazać. Od nas samych zależy, czy z jego nauki coś nam zostanie, czy chociaż niewielką część z jego przesłania wykorzystamy, z pożytkiem dla dobra własnego, rodziny i kraju. Kiedy odchodził do domu Pana, w tych ostatnich chwilach życia nie był sam - był z nim cały świat, cała Polska, pogrążona w powszechnej modlitwie.
    W 7 rocznicę śmierci papieża każdy z nas znajdzie na pewno chwilę, by wspomnieć tą wyjątkową postać, ogłoszoną jak wiemy błogosławionym 1 maja 2011r. Zatem każdy z  nas może prosić Go przez swoją  modlitwę o wstawiennictwo do Boga, w swoich trudnych sprawach. Ktokolwiek spotkał się z papieżem, czy to na audiencji, czy na pielgrzymkach - to wydarzenie będzie wspominał do końca swych dni. Będzie przekazywał ten fakt następnym pokoleniom, będąc dumnym z tego, że było mu dane w swym życiu spotkać Jana Pawła II. Z tego miejsca pragnę przypomnieć czytelnikom, że nasza "mała ojczyzna" kilka razy gościła Karola Wojtyłę. Jako biskup krakowski był kilka razy z wizytą duszpasterską w parafii Racławice, gdzie udzielił młodzieży sakramentu bierzmowania. Było to pod koniec lat 60 i na początku lat 70. Trzykrotnie, w latach 70 z Karolem Wojtyłą spotkali się też mieszkańcy Szklar. Pierwszy raz było to 22 sierpnia 1974 roku, tuż po wydarzeniach związanych z obroną domu katechetycznego oraz 25 października 1976 r. i 3 czerwca 1977 r., podczas udzielania sakramentu bierzmowania. Choć od tych wydarzeń upłynęło już wiele lat, to mieszkańcy parafii Racławice i Szklar pamiętają o tym fakcie, że na ich ziemi gościł ks. kardynał Karol Wojtyła - papież Jan Paweł II. Czas ucieka, wieczność czeka - te słowa wypowiedział Jan Paweł II. Wierzymy, że kiedyś w wieczności razem z nim się spotkamy.

Kazimierz Tomczyk

 
Spotkanie z historią Ziemi Krakowskiej - piechota łanowa [5]

Według kolejności alfabetycznej teraz będzie opis czwartego wybraniectwa ówczesnego starostwa ojcowskiego w Wielkiej Wsi. To wybraniectwo zasługuje na specjalne wyróżnienie, ponieważ pozostawało w jednej rodzinie przez około 200 lat i wybrańcy- muszkieterzy- z tego rodu walczyli w piechocie łanowej od czasów króla Stefana Batorego aż do trzeciego rozbioru i upadku niepodległości Polski. Już w rocie wybranieckiej województwa krakowskiego dowodzonej przez rotmistrza – mieszczanina – Łukasza Sernego, którego powołał król Batory, walczył Maciej Kozień  z Wielkiej Wsi w wojnach moskiewskich. Pod rozkazami hetmana Zamoyskiego szturmowali wraz z Węgrami Wieliż. Pod Pskowem rotmistrz Serny był jednym z pierwszych, którzy zatknęli chorągwie na szczycie zdobytej baszty. Uniwersał z 1581 r. podnosił z uznaniem ich waleczność, a rotmistrz Serny uzyskał nobilitacje za męstwo w czasie tych wojen. Potomkowie Macieja Kozienia otrzymali potwierdzenie ich prawa do uprzywilejowanej posesji.

W czasie rewizji łanów w 1711 r. uczciwi Adam i Stanisław Kozieniowie przedłożyli  lustratorom oryginalne przywileje: od króla Zygmunta III z 15 maja 1615 r. który potwierdzał nadanie króla Batorego, przyznające  uczciwemu Maciejowi  Kozieniowi  łan wybraniecki, przysługujące mu prawo do wolności i obligujące go do wypraw wojennych. Ten sam król przywilejem z 5 marca 1630 r. potwierdził te prawa dla następcy, czyli dla jego syna Jana, upominając starostę, aby uzupełnił i wymierzył cały łan ziemi. Takie upomnienie ponowił król Jan Kazimierz w dniu 25 lutego 1649 r.

Możemy się tylko domyślać jak wielkie zasługi dla Rzeczpospolitej, a może i dla samego króla położył Jan Kozień, skoro sam król polecił staroście ojcowskiemu Mikołajowi Korycińskiemu wynagrodzić go dodatkowym „półłankiem królewskim […] według obligacyi  danej na zamku ojcowskim 15 lipca 1666 r.”, czyli po „potopie szwedzkim”. Tak więc do jago łanu wybranieckiego liczącego 48 mórg [ ok. 24,2 ha.] dodatkowo król przekazał 24 morgi.  Dla porównania w nie całe półtora wieku później Wojciech Bartosz, a od Bitwy pod Racławicami w kwietniu 1794 r. - Głowacki – za zdobycie armaty rosyjskiej przez przez ugaszenie czapką lontu kanonierowi rosyjskiemu, a następnie zdobycie całej baterii armat wroga – otrzymał w dziedziczne posiadanie paromorgowe swoje gospodarstwo z kurną chatą. Został również mianowany chorążym grenadierów krakowskich. Dwa miesiące później 6 czerwca został śmiertelnie ranny w bitwie pod Szczekocinami.

Nagroda dla Jana Kozienia była rzeczywiście królewska. Lustratorzy w 1660 r. tytułowali go „Imć panem Kozieniem” zamiast uczciwym, który „zawsze wojnę służył, jako i teraz wyprawił na miejsce do obozu pod Malbork”. Starosta ojcowski ociągał się z  nadaniem tego dodatkowego „półłanka królewskiego”, co spowodowało upomnienie starosty przez króla Michała w przywileju z 4 grudnia 1669 r. dla Jana i jego syna Adama Kozienia. Również król Jan III Sobieski nakazuje staroście w przywileju wydanym na sejmie koronacyjnym z 23marca 1676 r. aby „oddał im półłanka królewskiego […] według obligacyi.” Gdy wybraniectwo w posiadaniu Adama  „przez ogień w zbożach i dobytkach zniszczone” król Jan III wydał dokument w 1683 r. uwalniający „od wyprawy pachołka i innych ciężarów na cztery lata”.

O zubożeniu całego społeczeństwa, jak również wybrańców po  „potopie szwedzkim”, grabieży i zniszczeniu całego kraju świadczy również wygląd pułku łanowego pod Wiedniem. W wigilię bitwy, gdy odbywała się defilada wszystkich wojsk przed naszym królem i cesarzem austriackim piechota łanowa miała mundury podarte, połatane, co na tle wojska austriackiego i niemieckiego ubranego w paradne uniformy wyglądało fatalnie. Trochę zawstydzony król Jan III oświadczył: „przypatrzcie się walecznym, jest to pułk niezwyciężony, który sobie poślubił nie nosić innej odzieży tylko tę, którą zedrze z poległych nieprzyjaciół”. Wybrańcy starostwa ojcowskiego wnosili skargi o nieposiadanie całych łanów ziemi, mimo pełnionej służby wojskowej. Sąd skarbowy nakazał przemierzenie tych gruntów i według pomiarów geometry przysięgłego Augusta Łobodzińskiego w lipcu 1680 r. Kozieniowie posiadali tylko osiem prętów, czyli brakowało aż cztery pręty do całego łanu, które polecono staroście oddać wybrańcom. Skutek był żaden, bo jeszcze król August II  z 5 października 1697 r. przypomina „defekt prętów 4 do łanu zupełnego.  W 1711 r. lustratorzy ustalili , że nadany Janowi Kozieniowi półłanek królewski „obsiewa chłop do zamku ojcowskiego”.

Przywilej króla Stanisława Augusta z 1 sierpnia 1765 r. zachowuje prawa do wybraniectwa dla Wojciecha i Jacentego Kozieniów, którzy posiadali cały łan ziemi, którym bracia się podzielili i zatrudniali dwóch parobków i dwie dziewki. W 1789 r. wybraniectwo posiadają : Tomasz Kozień z matka i Wojciech z żona i trojgiem dzieci. Według spisu ludności w 1792 r. po Tomaszu wybraniectwo przejął Stanisław Kozień, zwany Kozieńkiem, natomiast Wojciech sprzedał swoja część najpierw szlachetnemu Wojciechowi Bajerowi, a gdy transakcja została uchylona – Adamowi Błeszyńskiemu. Obecnie w Wielkiej Wsi wiele osób nosi nazwisko Kozień, a w całej Polsce aż 721 osób, tylko w powiecie krakowskim 233, w samym Krakowie 186, powiat Gorlice 116, Piotrków Trybunalski 23, Sosnowiec 17, Olkusz 12, Warszawa 10, Nowy Sącz 9, Jaworzno 8, Sławno 8 i jeszcze w 29 powiatach i miastach. Ta rodzina się nadal rozrasta.

Na zakończenie chciałem zasugerować samorządom sąsiednich gmin: Jerzmanowice-Przeginia i Wielka Wieś rozpoczęcie starań rekonstrukcji grupy piechoty łanowej, która została opromieniona legendą w pamiętnikach z czasów jej istnienia, laudach sejmikowych sławiących jej czyny wojenne oraz trudy i niedole. Zasługuje na naszą pamięć. Gotowe wzory mundurów znajdują się w Muzeum Wojska Polskiego. Zygmunt Krzystanek

_________________________________________________

 
Spotkanie z historią Ziemi Krakowskiej - piechota łanowa [4]

W poprzednich numerach pisałem już o dwóch wybraniectwach w dawnym starostwie ojcowskim: w Bęble i Gotkowicach. Wybrańcy, czyli piechurzy z tych królewskich wsi uzbrojeni w muszkiety służyli w regimencie łanowym. Alfabetycznie, następną królewska wsią tego starostwa są Jerzmanowice. Król Stefan Batory nadał wybraniectwo jerzmanowickie Franciszkowi Rogali. Następna informacja pochodzi z 3 czerwca 1652 r. gdy król Jan Kaźmierz nadał przywilejem to wybraniectwo szlachetnemu Janowi Aleksandrowi Ciechowskiemu, zaznaczając, że łan ziemi nie jest pełny i należy go uzupełnić. Ten sam król przywilejem z 7 sierpnia 1667 r. nadał „sołectwo alias wybraniectwo” urodzonemu Piotrowi i Mariannie Błeszyńskim. To wybraniectwo przechodziło z rąk do rąk. Mogło to mieć związek z postanowieniem sejmu z 1649 r., że zamiast poboru do wojska można było zapłacić podatek łanowy w wysokości 60 złp. rocznie, z przeznaczeniem na utrzymanie regimentu piechoty.

W 1726 r. opłatę podniesiono do 100 złp. z łanu wybranieckiego. Król August II przywilejem z 15 lutego 1699 r. wybraniectwo przekazał urodzonemu Zygmuntowi Dukietowi, „majorowi naszego Krakowa i oficerowi prowiantów naszych” i jego żonie Barbarze z Węgierskich. Z tego samego roku istnieje zapis w księgach pieczętnych  Metryki Koronnej z 24 maja przywilej tego samego króla na to wybraniectwo dla Christiana Cukara, odźwiernego JKMci i dla jego żony Petroneli. To wybraniectwo mieli otrzymać po śmierci Szymona Trzebińskiego. Nie ma pewności czy oni to wybraniectwo objęli, ponieważ wdowa po Trzebińskim uzyskała konsens – zezwolenie króla Augusta II z 2 maja 1703 r. na cesję – przekazanie „wójtostwa-wybraniectwa w Jerzmanowicach” Albertowi de Biberstein Błońskiemu i jego żonie Zofii z Niesułowskich. Po śmierci Alberta Błońskiego  w 1711 r. rewizorzy pytając wójta, przysięgłych i gromadę o wyprawę wojenną, usłyszeli „że tej z dawna nie bywa, gdyż wybraniectwo spustoszało”. Posesja pozostawała w rękach wdowy Zofii, a po jej śmierci na mocy przywileju Augusta II  z 8 lipca 1722 r. przypadła synowi Tomaszowi Błońskiemu, który prawdopodobnie sprzedał ten łan Janowi Michałowi Żurowskiemu i jego żonie Annie z Radziminowskich.

Instytutowi Historii Polskiej Akademii Nauk nie jest znany przywilej króla Augusta II dla Żurowskich i ich spadkobierców, który okazali lustratorom w 1765 r. stwierdzającym: „gdy się szczupłość prowentów, częścią dla zaniedbanego gospodarstwa przez niedbałość gospodarujących okazała, tak żeśmy czwartej części do skarbu koronnego tychże prowentów wynaleźć nie mogli, więc tylko łanowego kładzie się złp. 100".Okazuje się jednak, że ten przywilej się zachował do naszych czasów i udostępnił mi go potomek rodu Żurowskich, osoba zasłużona dla naszego regionu, mianowicie Pan dr Czesław Żurowski, długoletni dyrektor i ordynator Szpitala Kolejowego w Krakowie. Oto tłumaczenie z łaciny przywileju króla Augusta II z 12 kwietnia 1724 r.


August Drugi z Bożej łaski Król Polski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Kijowski, Wołyński, Podolski, Inflancki, Smoleński, Czernichowski, a także Książę Dziedziczny Saksonii i Książę Elektor i.t.d.


Niniejszym oznajmiamy każdemu i wszystkim, do kogo to należy, że zgodziliśmy się i pozwalamy Aktem niniejszym Szlachetnemu Tomaszowi Błońskiemu, by mógł i miał prawo z całego prawa swego, jakie na mocy przywileju posiada do Sołtysostwa w Jerzmanowicach, zrzec się przelać w zupełności to prawo na osoby szlachetnych: Jana Michała Żurowskiego, towarzysza chorągwi pancernej Szlachetnego Józefa Załuskiego, starosty Rawskiego, - i żony Żurowskiego Anny z Radzimowskich, a także [na osoby] Krzysztofa, Piotra, Michała i Zuzanny Żurowskiej ich prawnych spadkobierców. Gdy to przelanie prawa przed Urzędem zostanie oznajmione – My je uznajemy za słuszne oznajmiamy jako wypływające z uprzedniej Naszej na to zgody.
Na mocy tego przelania prawa i Naszego na to zezwolenia wymienieni małżonkowie Żurowscy i ich spadkobiercy mieć będą i posiadać całkowite prawo do Sołtysostwa Jerzmanowickiego i oraz do wszystkich do tego Sołtysostwa należących budynków, pól, pastwisk, lasów, gajów, zarośli, pasiek, rzek, strumieni, studni, sadzawek, jezior, stawów, młynów; także do poddanych i ich posiadłości, prac, danin, mają także do swobodnego warzenia piwa, pędzenia wódki tylko na użytek domowy; do wyrębu drzew na naprawianie zepsutych budynków, lub stawiania nowych.
Naszym i sukcesorów naszych imieniem zapewniamy, że wymienionych małżonków Żurowskich i ich spadkobierców nie usuniemy od spokojnego posiadania powyższego Sołtysostwa , ani nikomu nie damy władzy do ich usunięcia lub sprzedania Sołtysostwa. Zastrzegamy wszystkie prawa należne Naszej Władzy Królewskiej, prawom Rzeczypospolitej i Kościoła Katolickiego.

Na świadectwo powyższego dokumentu ręką naszą podpisujemy pieczęcią Królestwa umacniamy. Dan w Warszawie dnia 12 kwietnia 1724 roku, panowania zaś naszego roku 27 . August Król.
 
Końcowe dzieje tego wybraniectwa były takie, że w 1778 r. wybrańcy pogorzeli, „nie mają domu ani stodół” i lustratorzy wnioskują „do Prześwietnej Komisji aby im przynajmniej na 3 lata podatek końcem usposobienia się zabudowania, darować mogła”, natomiast w 1789 r. posesorami wybraniectwa są wymienieni Żurowski i Niesułowski, którzy legitymowali się przywilejem króla Stanisława Augusta. Ostatnia informacja o tym wybraniectwie pochodzi z 1792 r., gdy spis ludności notuje tu 32 letniego Jana Żurowskiego [tradycyjnie syn pierworodny w każdym pokoleniu nosił imię Jan] z żoną Franciszką z Jaroszów, dwojgiem dzieci, dwojgiem służby, oraz 41 letniego Michała Niesułowskiego z żoną Marianną, córką i dwojgiem służących.

Kończąc, pozwolę sobie przypomnieć słowa polityka, mówcy, stratega, pisarza, malarza i historyka w jednej osobie, ponadto dwukrotnego premiera Zjednoczonego Królestwa, laureata literackiej Nagrody Nobla, honorowego obywatela Stanów Zjednoczonych, uważanego za najwybitniejszego Brytyjczyka wszech czasów: „im dalej patrzysz wstecz – tym dalej widzisz do przodu”. To jest właśnie myśl historyczna, której autorem jest Sir Winston Leonard Spencer Churchill [30.11.1874 – 24.01.1965], który również oświadczył: „nigdy w historii tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu” mając na myśli lotników [w tym polskich] broniących Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej. Zachęcam do przeczytania zakończenia tego cyklu artykułów w następnym numerze, który będzie dotyczył królewskiej wsi Wielka Wieś.
Zygmunt Krzystanek

 
Spotkanie z historią Ziemi Krakowskiej - piechota łanowa [3]

W poprzednich artykułach pisałem już o przyczynach powołania piechoty łanowej, jej zadaniach, umundurowaniu i uzbrojeniu, oraz o wybraniectwie w Bęble. Aby lepiej uzmysłowić szanownym Czytelnikom gdzie zmagali się nasi muszkieterzy w ciągłych wojnach z ówczesnymi naszymi sąsiadami: Szwedami, Moskalami i Turkami załączam mapę Rzeczpospolitej z przełomu XVI i XVII wieku. Szczególnie chciałem zwrócić uwagę na Ziemię Smoleńską i sam Smoleńsk, który od kilkunastu miesięcy jest u nas odmieniany we wszystkich przypadkach tysiące razy, ze względu na katastrofę i tragedię narodową w dniu 10 kwietnia 2010 r.

lanowa2

Smoleńsk należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale w 1514 r. został utracony na rzecz Moskwy. W r. 1609 wojska polskie i litewskie pod dowództwem hetmana polnego, a następnie koronnego Stanisława Żółkiewskiego przystąpiły do jego odzyskania, oczywiście z udziałem piechoty łanowej, której liczebność z Korony wynosiła ok. 2 tys. i z Litwy kilkuset  z dóbr królewskich. Zdobycie twierdzy Smoleńsk, jednej z najpotężniejszych w ówczesnych czasach nie było łatwym zadaniem. Twierdza była opasana murem o wysokości 13 do 19 m. o grubości 6 m., a fundament tego muru miał 4 m. głębokości. Długość muru wynosiła 6,5 km., na którym było 38 baszt o wysokości 21 m. Obrona licząca 20 tys. żołnierzy dysponowała 170 działami. Oblężenie rozpoczęło się 29 września 1609 r. i trwało 20 miesięcy i 11dni, czyli do 13 czerwca  1611 r. Jej odzyskanie nastąpiło po 97 latach panowania moskiewskiego.

Moskwa jednak nie mogła się pogodzić z tą porażką i po 21 latach, w r. 1632 przystąpiła  do oblężenia Smoleńska, które trwało do 26 lutego 1634 r., gdy odsiecz króla Władysława IV okrążyła  armię oblężniczą Szeina zmuszając ją do kapitulacji. Ta Ziemia Smoleńska była przesiąknięta polską krwią już od wieków i współcześnie doszły nowe ofiary. Tyle na temat naszych dziejów tytułem wstępu do kolejnego wybraniectwa w ówczesnym starostwie ojcowskim i następnego muszkietera ze wsi królewskiej Gotkowice.Lustracja dóbr królewskich z 1620 r. wykazuje istnienie wybraniectwa w Gotkowicach, nie wymieniając nazwiska posesora łanu. Dopiero w r. 1660 jest wykazany uczciwy Kacper Wawrzyńczyk, który „zawsze wojnę traktował i służył, jako i teraz na miejsce swoje wysłał do obozu pod Malbork”. Posiadał przywilej króla Jana Kaźmierza z 6 lutego 1649 r. potwierdzający prawa do posesji.

Natomiast  w dokumencie króla Jana III Sobieskiego z 16 lutego 1676 r. jest stwierdzenie, że wybraniectwo jest „całe spustoszałe” po potopie szwedzkim, ponieważ Gotkowice  szczególnie dotkliwych doznały zniszczeń. Król „mając osobliwy wzgląd na zasługi jakie nam wyświadczyli uczciwi Jan i  Kacper Wawrzyńczykowie, pozwala i dopuszcza, aby mogli prawa swego dożywotniego […] urodzonemu Maciejowi Burskiemu i Teresie małżonkom ustąpić […].Dokument ten jest konsensusem na na cesje, zapewniając Burskim i ich spadkobiercom użytkowanie łanu, z którego „tylko służbę wojenną” powinni pełnić. Już po śmierci Macieja Burskiego król Jan III konfirmował przywilejem z 18 marca 1695 r. prawa do wybraniectwa jego synowi Kaźmierzowi z żoną Zuzanną z Niesułowskich. Natomiast zgodnie konsensusem króla Augusta II z 22 czerwca 1702 r. łan wybraniecki został przejęty przez szlachetnego Gabriela i Katarzynę Słupskich. Według pomiaru posiadali tylko 8 prętów łanowych ziemi i do pełnego nadziału brakowało 4 prętów. Rewizorzy otrzymali od wybrańca kwity z wypraw wojennych  z lat 1690, 1694, 1697, natomiast za lata 1704 do 1710 zobowiązał się uzyskać testimonium – zaświadczenie od rotmistrza.

Następnym posiadaczem tego łanu był Ludwik Duvall, który jednak na mocy konsensusu  króla Augusta III z 12 lutego 1740 r. przekazał je szlachetnemu Jędrzejowi Bieńkowskiemu i Mariannie z Matuszewskich. Następnie wybraniectwo przejął Szymon Słupski, który je sprzedał staroście ojcowskiemu Ignacemu Załuskiemu za 4600 złp., które następnie zostało włączone do folwarku gotkowickiego. Zachęcam do poznania dalszych dziejów naszej małej ojczyzny w następnym numerze. Na zakończenie chciałem przypomnieć myśl marszałka Józefa Piłsudskiego: „Jestem wyznawcą zasady, że ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości”. 

Zygmunt Krzystanek

 
«pierwszapoprzednia12następnaostatnia»

Strona 1 z 2

Ciekawostki z przeszłości

Dawne wierzenia i zwyczaje

Statystyka strony

Użytkowników : 2
Artykułów : 281
Odsłon : 274165

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 6 gości