Ciekawostki z przeszłości ze Świata
Najstarsze drzewo na świecie - Jerozolima 1900 r.

Najstarsze drzewo na świecie. W okolicy Jerozolimy pokazywane są, zwykle pielgrzymom bardzo stare drzewa oliwkowe, które rosły już wedle tradycyi za czasów przyjścia na świat Zbawiciela. Stare te drzewa okrywają się corocznie liściem i stosunkowo trzymają, się dobrze. Botanicy niemieccy utrzymują  wszakże, iż starszym znacznie od owych drzew oliwkowych jest dąb, rosnący na wyspie Kos (Mała Azya). Dąb ten, wedle obliczeń pewnego uczonego niemieckiego, liczy około 2.900 lat. Podanie głosi, iż znakomity lekarz grecki Hippokrates który urodził się około 460 przed Chrystusem na wyspie Kos siadywał ze swymi uczniami w cieniu rozłożystych gałęzi tego drzewa. W pobliżu dęba znajduje się bardzo dawna studnia, na kamiennej cembrowinie zaś jej mieszczą się starożytne napisy, przypominające naukę Hippokratesa. Dąb mierzy dziewięć metrów w obwodzie u dołu pnia, a trzy jego grube odnogi okrywaj się jeszcze zieleni (Prawda 1900, nr 6).

 
Ruchomy kamień - Argentyna 1897 r.

W rzeczypospolitej argentyńskiej, w Ameryce Południowej, w prowincji Buenos Ayres znajduje się ciekawy wielce kamień ruchomy, który właściwie zasługuje na nazwę skały, gdyż rozmiary jego są zdumiewająco wielkie.  Staczając się po pochylności, kamień ten zatrzymał się na jednym boku, olbrzymiego granitowego wzgórza i zachowawszy równowagę, dalej ani na włos się nie posuwa. W tem położeniu pozostaje od niepamiętnych czasów. Nawet za najlżejszym dotknięciem ręki, skała chwieje się, kołysze, lecz osobie pod nią  znajdującej się, najmniejszem nie grozi niebezpieczeństwem, gdyż jedno znowu dotknięcie wystarcza, ażeby ruchomą skałę powstrzymać. Zdaje się niekiedy, że skała za dotknięciem ręki runie ze wzgórza, druzgocąc wszystko, co jej na zawadzie stanie. Próżne obawy: kołysząc się, jak zwykle, skała na swojem pozostaje. miejscu (Prawda 1897 nr 27).

 

 

 

 

 
Wydarzyło się w 1904 r.w Stanach Zjednoczonych

Dziwne działanie pioruna. W m. Moristown  w stanie New Jersey Ameryki Północnej, młodzieniec pewien, Abbott Parker, rażony był piorunem. Przewieziono go w stanie nieprzytomnym do szpitala Wszystkich Świętych. Tam, po rozebraniu rażonego, okazało się, że ma na plecach ranę. Po chwili, gdy lekarze i dozorczynie zajęci byli opatrywaniem miejsca ranionego, na samym środku pleców, pomiędzy łopatkami, zaczął się ujawniać dokładny wizerunek krucyfiksu, a na nim postać ukrzyżowanego Chrystusa. Świadków tego dziwnego zjawiska ogarnęło zdumienie. Niektórzy zaczęli dopatrywać się w tem cudu, ludzie uczeni wszakże tłumaczą zjawisko to w inny sposób. Oto, ich zdaniem, powierzchnia ciała porażonego stałą się skutkiem działania pioruna tak czułą, jak płyta fotograficzna, a ponieważ akurat naprzeciw łóżka, na którem dokonywano opatrunku, wisiał krucyfiks, przeto wizerunek jego odbił się na plecach Parkera. Zjawiska tego rodzaju nieraz już notowały kroniki naukowe. Krucyfiks odbił się z taką dokładnością, że znać nawet gwoździe w rękach i nogach Zbawiciela. Dzienniki amerykańskie, z których wiadomość tę czerpiemy, zrobiły, ma się rozumieć, ze zdarzenia tego sensacyję i podają fotografię pleców Parkera z odbitym na nich krucyfiksem (Gazeta Kielecka 1904, R. 35, nr 74).

 
Wydarzyło się w 1906 r. w Stanach Zjednoczonych

Wynalazca rewolweru, J. Shirk, zupełnie zapomniany i ubogi zmarł w Lancaster (Pensylwanii). Przed pięćdziesięciu laty był on pomocnikiem mechanika i rozmyślając nad udoskonaleniem pistoletu, wynalazł rewolwer. Z wynalazku swego jednak nie on skorzystał, ale ci, którzy ten wynalazek spożytkowali; ci się wzbogacili, a on żył i umarł prawie w nędzy (Gazeta Narodowa 1906, R. nr 231).

 
Wydarzyło się w 1908 r. w Rosji.

Samosąd. Dziennik Kijowski donosi. Tłum włościan wsi Horbulowa z pow. radomyskiego postanowił dokonać samosądu na złodzieju , który skradł konia. Koniokrad uzbroił się w kosę, i oświadczył, że każdego, kto podejdzie do niego, zabije. Włościanie zapędzili go do chaty, sami zaś postanowili rozebrać kawałek dachu i tą drogą wziąć złodzieja. Z pomocą wszakże pośpieszyła mu żona, która rzuciła mu zapałki, radząc, aby podpalił chatę, i korzystając z popłochu uciekł. Koniokrad zrobił tak, chata stanęła w ogniu, ale włościanie dopędzili uciekającego i zabili go, jak również jego żonę. Podczas, gdy włościanie zajęci byli samosądem, pożar znacznie się rozszerzył. Rzucono się na ratunek, ale było już późno. Spaliło się około  40 chat, a w nich dziesiątki cieląt, 4 konie i mnóstwo ptactwa domowego (Gazeta Kielecka 1908, R.  61, nr 133).

 
Francja 1914 r. - przepowiednie żołnierza

Dziwny prorok. Dzienniki paryskie opowiadają rozmaite szczegóły o sierżancie 4-tego pułku piechoty, który rezyduje w okolicach Paryża. Ów sierżant, włościanin bretoński, człowiek religijny, po wstąpieniu do wojska, w kilka miesięcy swego pobytu w kadrach wojskowych przepowiedział śmierć matki pułkownika, w okolicznościach wstrząsających, a niezwykłych. Ponieważ wiadomość o tem proroctwie szybko się rozniosła wśród żołnierzy, a matka pułkownika była żywa i zdrowa, przeto władza pułkowa ukarała sierżanta aresztem, za rozsiewanie plotek w pułku. Jednakże proroctwo spełniło się w ciągu kilku miesięcy, gdyż matka pułkownika zginęła  śmiercią tragiczną na wycieczce w górach pirenejskich.

W czasie zwiedzania galerii narodowej w Luwrze , gdy sierżant zauważył puste miejsce po skradzionej Giokondzie, zawołał głośno do zgromadzonej publiczności .Klnę się Bogiem, że po Nowym Roku Giokonda będzie na swojem miejscu , ja ją tu widzę, ona się do nas uśmiecha. Reporterzy pism  paryskich, pochwycili tę wiadomość, podali sierżanta wywiadom i ku swemu zdziwieniu  dowiedzieli się od prostaczego proroka, o zmianie gabinetu we Francji, o spodziewanych konfliktach politycznych  i wojnie w 1914 r., w której Francja zostanie poważnie zaangażowana.

Wiadomości swe umieszczali reporterzy w dziennikach paryskich, a ubogi sierżant, stał się osobą znaną i nawiedzaną przez tłumy, żądne wiadomości o swych procesach, chorobach  i powodzeniu w interesach. Władza wojskowa, zaniepokojona odwiedzinami w koszarach usunęła sierżanta z pułku paryskiego, translokując go na prowincję (Gazeta Kielecka, 1914, R. 45, nr 18)

 
Sachalin, wyspa skazańców w 1888 r.

Sachalin, wyspa na której osiedlają przestępców kryminalnych, do 1878 r. znana była głównie ze swoich kopalni węgla. Wysyłano tam wówczas niewielkie partyje skazańców do owych kopalni. W 1869 r. po raz pierwszy wysłano na Sachalin większą partyję skazańców, złożoną z 600 ludzi. Próba ta wypadła tak pomyślnie, iż odtąd kontyngens skazańców corocznie się powiększa. Odbywają oni karę w kopalniach, a następnie osiedlają na wyspie. Aby osiedleńcy mogli się zagospodarować, pozwolono im zabierać ze sobą rodzinę i tym sposobem zaczęła się kolonizacja wyspy. Obecnie Sachalin pod względem administracyjnym, dzieli się na trzy okręgi. Praca osiedleńców skierowana była ku środkom komunikacyjnym wyspy i już w 1886 r. stanęła tam linija telegraficzna, mająca długość 500 wiorst. W 1885 i 1886 r. osiedleńcy wykarczowali 2082 dzies. ziemi. Dziś już władza nad Sachalinem rozciągnęła troskliwą opiekę. Wysyłają tam lekarzy, instruktorów, agronomów itp. Znajdują się tam dwie stacje meteorologiczne, które prowadzą obserwacje co do klimatu wyspy. Sądząc z ich sprawozdań oraz z rezultatów, jakie otrzymają osiedleńcy z uprawy roli, Sachalin nadaje się zupełnie do kolonizacyji. I tak w 1886 r. wszystkie ogrodowizny dały zbiór dobry, dojrzały dostatecznie, niektóre nawet dochodziły do bardzo znacznych rozmiarów (Gazeta Kielecka 1888, R. 19, nr 103).

 
Wydarzyło się w 1913 r. w Stanach Zjednoczonych

Śmierć Polek w płomieniach. W stanach Zjednoczonych, w Binghampton spłonęło żywcem 62 dziewcząt, 30 zaś odniosło ciężkie poparzenia i rany. Przeważnie są to Polki do lat 20. Gdy rozległ się sygnał alarmujący, dziewczęta myślały, że to próbna sygnalizacja, i wcale nie zwracały na to uwagi. Dopiero, gdy całą fabrykę otoczyły płomienie, dziewczęta spostrzegły niebezpieczeństwo, ale wszelki ratunek był już spóźniony. Drabiny ratunkowe rozpaliły się do tego stopnia, że nie można było wejść na nie. Po 20 minutach mury fabryki runęły, i pogrzebały ofiary katastrofy. Otaczające gmach fabryki tłumy słyszały przeraźliwe jęki nieszczęśliwych. Robotnice pracujące na czwartym piętrze, spostrzegły pożar zbyt późno i rzuciły się na schody, ale musiały się cofnąć wobec gryzącego dymu. Wtedy usiłowały się ratować przez okna, ale i z tej strony ratunek był niemożliwy, gdyż płomienie buchały ponad dach.  Pożar powstał w skutek rzucenia papierosa do pudła z celuloidem. Wczoraj wydobyto spod gruzu spalonej fabryki w Binghampton 22 ciała; 40 leży jeszcze w gruzach. Zwłok niepodobna rozpoznać. (Gazeta Kielecka 1913, R. 44, nr 83)

 
Wydarzyło się w 1914 r. w Kolorado

 Krwawy strajk. W kopalniach znanego miliardera Rockefellera w Kolorado w Ameryce powtarzają się ustawicznie strajki i krwawe walki, których przyczyną jest wyzyskiwanie robotników. Onegdaj przyszło tam do rozruchów robotniczych tak, że musiano wysłać wojsko. Żołnierze postępowali ze strajkującymi z całą bezwzględnością. Wiele kobiet i dzieci zostało rozstrzelanych. (Piast 1914 nr 18)

 
Działo się 99 lat temu w Los Angeles

Panna młoda w 106-ym roku życia. Dziennik dla wszystkich wychodzący w Buffalo,  donosi z Los Angeles; Historia krótka. Marcelina Leon, 106 lat licząca staruszka, potrafiła w sądzie wykazać swoją zdolność umysłową i oddać swoją zgrzybiałą już rączkę 82 lata liczącemu adoratorowi, na którego czekała w utęsknieniu przez lat 50. Po otrzymaniu licencji "ślubnej" i dopełnieniu formalności małżeńskich, zaledwie kilkadziesiąt godzin była szczęśliwa, bo już w kilka dni po ślubie wyzionęła ducha. (Gazeta Kielecka 1913, R. 44, nr 33)

K. Tomczyk.

 
Działo się 132 lata temu w Kanadzie

Cudowne Zjawisko. W Kanadzie angielskiej ma przebywać, jak donosi "Graphic" dziewiętnastoletnia dziewczyna, która odzyskawszy zdrowie po dwuletniej chorobie, stała się chodzącą baterią elektryczną. Kto się tylko jej rąk dotknie, doznaje wstrząśnienia; nikt nie może palca położyć na przedmiocie stanowiącym dobry przewodnik przez nią trzymany, aby nie został przejęty potężną iskrą. Dziewczyna ta miewa tak silne prądy, że kurczak, a nawet królik ujęty przez nią w dwie ręce, pada rażony śmiertelnie. Co się stanie z małżonkiem tej dziewczyny jeśli znajdzie tak odważnego?. (Gazeta Kielecka)

K. Tomczyk.

 
«pierwszapoprzednia12następnaostatnia»

Strona 2 z 2

Ciekawostki z przeszłości

Dawne wierzenia i zwyczaje

Statystyka strony

Użytkowników : 2
Artykułów : 281
Odsłon : 278729

Gościmy

Naszą witrynę przegląda teraz 3 gości